Miał bardzo dobry kontakt ze studentami, lubił tę pracę, bliski kontakt, ciepły. Tworzył małą grupę słuchaczy i wtedy odkrywał krąg sztuki, wysoką nutę. Opowiadał wiele, barwnie, trafiał do serc i do rozumu. I, przede wszystkim, była w tym bliskość człowieka. To trudno przekazać, ale Jego bezpośredniość przy tej wysokiej nucie, była dla nas młodych tak cenna.
Wspominał też o Akademii lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, o nastrojach i klimatach lat minionych, o kolegach i koleżankach, o Łukaszowcach, o Nachcie, o Czapskim. O wycieczce, jaką odbył jako młody chłopak z ojcem – architektem do Wilna i do Lwowa przed II wojną.

Mówił o naszej codziennej robocie, o prawdzie zobaczenia natury, rozpoznaniu formy, sceptycyźmie, wierze, doświadczeniu, emocji. Równolegle, obok powagi myśli i specyfiki charakteru, istniała w Nim potrzeba wyważonego spojrzenia, pomimo goryczy doświadczeń, historii i losu pokolenia. Stwarzanie świata z kawałka płótna, papieru, przy użyciu pędzli, farb, spoiwa. Czy to realne, na ile prawdziwe?

Zajęcia były kameralne. Słuchanie doświadczonego człowieka i malarza o czułym oku i życzliwym, szczerym stosunku do studentów: chłonnych, początkujących, otwartych, to doświadczenie – zwornik. Błysk dobrego pioruna. Nagle pojawiał się właściwy rytm i wymiar spraw. Bez behawioru, bez pozy, bez dźwigni nowych mediów. Tylko oko, głowa, ręka w działaniu skupionym, w pracy. Natura i człowiek. Zapis.

Ta wielka Profesora dbałość o realność i jej odwzorowanie prawdziwe, zgodne z charakterem, z pulsem przedziwnego, jedynego zobaczenia natury, ciągle zmiennej.
tekst:
Mariusz Woszczyński
zdjęcie: mr makowski (1974)